Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Najpierw była Caryca. Czyli trochę wspomnień o tym, jak wilk pokochał kota

Obraz
Caryca: zawsze chętna do zabawy Na imię ma nieco inaczej, ale "Caryca" bardziej do niej pasuje. Jest już dojrzałą wilczycą, wyszkoloną, mądrą (wiadomo - owczarek niemiecki). No i już raz miała do czynienia z kocim współlokatorem - Prezesem - to jest akurat imię prawdziwe, oddające zwyczaje, styl bycia, maniery oraz postawę kocura. W domu pierwsza był ona - Caryca. Parę lat wiodła dość luksusowe życie czworonożnej jedynaczki, codziennie wygłaskanej, mieszkającej w obszernym kojcu z elegancką budą, wybieganej przy rowerze, karmionej zbilansowaną karmą i rozpieszczanej niezbilansowanymi kuchennymi smakołykami. Właścicielom - rodzinie w standardzie 2 plus 1 - odwdzięczała się zawsze szerokim uśmiechem wyrażonym podskokami, merdaniem ogona oraz czujnym (no chyba, że przysnęła) strzeżeniem domostwa. Przekonana o swej podwórkowej hegemonii zderzyła się nagle z nową rzeczywistością pewnego wiosennego dnia, kiedy to do domu przywieźliśmy w wiklinowym transporterze szaro-bu...